Ale z was d..., Robak!
Swiete slowa, wypowiedziane z niejaka gorycza przez kaprala pulku Legii Akademickiej pod adresem mojego tatusia sto lat temu-gdzies na Kresach Wschodnich. I jakzesz prawdziwe, sprawdzone poprzez pasaz lat i pokolen.
Kurna chata poleska a w niej klebi sie wojsko.Kapral zlecil Bat'ce by napalil w piecu. A moj tatus mial w domu, w Charkowie, 17 osob sluzby i dwie guwernantki-Francuska i Niemre. W piecu nigdy jako zywo nie palil. No i naladowal chrustu do duchowki w tym chlopskim piecu. Wojsko kaszlac i lzawiac ewakuowalo sie z komory gazowej drzwiami i oknami. Ojciec powtarzal mi z duma slowa kaprala-tak jakby otrzymal bojowa pochwale.
Dzis, w dzien moich 74-tych urodzin, jubel pod plakieta z Marszalkiem na amarantowym tle. Obiad z kaczki zaplanowany na wsi angielskiej i na Brodnie.
Kaczka duszona w winie shiraz australijskim, inne alkohole do odpedzenia chinskiego wirusa pod reka. Coz, skoro wtracil sie czynnik Kaprala z Legionu: Ramiarz nie dotrzymal terminu i Pilsudski nie mogl powrocic w tryumfie na stol biesiadny w iscie marszalkowskiej ramie. Bylo nie zostac robacza d... i zamowic rame gdzie indziej.